k

gry online

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział III

R. III
Dni mijały bardzo szybko. Dużo czasu spędziłam na wizytach u lekarza. Okazało się, że moje wyniki są o wiele lepsze . Wczoraj dowiedziałam się ,że jadę na koncert AC/DC. Byłam w niebiańskim nastroju. Kiedy rodzice mi, o tym powiedzieli zaczęłam skakać z radości. Następnego dnia wstałam o 12:00. Zeszłam po schodach i poszłam do kuchni. Byłam jeszcze w piżamie. Rodzice z siostrą pojechali do babci. Godzinę drogi stąd, więc niedługo powinni być. Całe dzisiejsze wydarzenie zaczyna się o 18:20. Zrobiłam sobie na śniadanie kanapki z herbatą. W radiu leciało Evanescence- My Immortal. Zawsze przy tej piosence zbierało mi się na płacz. Usłyszałam nagle z przedpokoju.
- Jesteśmy już.
Szybko wytarłam wierzchem dłoni nie proszone krople na policzkach.
-Hej - powiedziałam do wszystkich.
-Słońce, jak się czujesz? Jadłaś już coś, blado wyglądasz? -zmartwiona mama zadawała dużo pytań.
-Bardzo dobrze. Przed chwilą jadłam. -próbowałam wymusić mały uśmiech, ale widząc minę mojej rodzicielki zaniechałam tego.
-Lori, martwimy się o ciebie. - usłyszałam po dłuższej chwili głos taty.
-Nie musicie, wszystko jest jak w najlepszym porządku. -nie była to prawda, ale ale rodzice i tak wystarczająco muszą znieść. Nie chcę obarczać ich kolejnymi problemami.
-Skoro tak mówisz. Pora się szykować. Niedługo będziemy jechać.
-Czemu tak wcześnie? Koncert jest dopiero po 18? - zdziwiłam się trochę.
-Tak, ale spotkałam wczoraj moją przyjaciółkę z dzieciństwa, której nie widziałam ponad dziesięć lat. Ma córkę w twoim wieku. Może się polubicie.
-Wiecie dobrze, że nie lubię poznawać nowych osób! - Wyszeptałam z wyrzutem w głosie. Chcę, aby było tak jak jest. Bez nowych znajomości. Nie potrzebne jest mi to.
-Loraine, musisz mieć kontakt z rówieśnikami. Nie możesz zamykać się w sobie. Jesteś chora, ale to nie zmienia faktu, że masz żyć jak najlepiej możesz. -powiedziała pani Black, już mocno podenerwowana.
-Idę się przebrać. - nie miałam ochoty na prowadzenie dalszej konwersacji.
Oni tego nie zrozumieją. Nie wiedzą jak to jest żyć z przekonaniem, że śmierć zabierze mnie w tak młodym wieku. Mam tylko siedemnaście lat, a już się dowiaduję, że odejdę z tego świata. Za szybko, nie zrealizowałam jeszcze swoich marzeń.
-Dlaczego akurat mnie to spotkało?- wyszeptałam.
Moja rodzicielka ma trochę racji, ale boję się poznawać nowych ludzi., bo kiedy umrę zbyt dużo osób będzie cierpiało. W Los Angeles miałam przyjaciółkę od serca, ale nie wiedziała o białaczce. Poszłam wziąć prysznic, po którym zaczęłam suszyć włosy. Następnie wyciągnęłam z szafy szarą bluzkę z AC/DC i czarne rurki. Zastanawiałam się dłuższą chwilę jakie buty do tego założyć. Wypadło na moje cudne glany. Dobra, trochę się za bardzo rozmarzyłam. Zrobiłam lekki makijaż, nie lubiłam nakładać go zbyt wiele. Mam naturalnie proste włosy, więc nic z nimi nie robiłam. Myślałam o założeniu bandanki, ale zaniechałam ten pomysł. Cała ta czynność zajęła mi ponad dwie godziny. Wzięłam jeszcze z łóżka czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam z pokoju. Wszyscy już na mnie czekali. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w umówione miejsce. Nie byłam z tego powodu ani trochę zadowolona. Przez całą drogę w ogóle się nie odzywałam. Mieliśmy się spotkać w małej kawiarence w centrum miasta. Kiedy jeździłam na badania do pobliskiego szpitala, to często tutaj przesiadywałam z rodzicami. Po dwudziestu minutach byliśmy u celu. Udaliśmy się do stolików, znajdujących się przed kawiarnią, gdzie czekali już na nas państwo Williams. W chwili gdy nas zobaczyli, to wszyscy jak na komendę wstali. Trochę śmiać mi się chciało, z tej sytuacji. Pierwsza odezwała się kobieta w średnim wieku, dawna przyjaciółka mojej mamy.
-Witaj Anabel, tak się cieszę ,że mogłyśmy się spotkać. -uśmiechnęła się promiennie. Jest bardzo ładną kobietą. Długie, lekko falowane blond włosy. Brązowe oczy, które dodawały jej uroku. Ubrana była w białą bluzkę z kołnierzykiem, do tego czarna spódnica sięgająca przed kolano.
- Również jestem z tego powodu zadowolona. Mojego męża znasz, a to są moje córki, Loraine i Ashley. Już nie takie małe, jak je zapamiętałaś.- zaśmiała się pani Black.
-Dzień Dobry. - powiedziałyśmy równocześnie z siostrą. - czasami nam się to zdarza, że odzywamy się, w tym samym momencie.
-Mój mąż Sebastian, ale już się znacie i moja córka Chloe. - Pan Williams był postawnym mężczyzną. O mocnych rysach twarzy, co dodawało mu urody. Był brunetem o niebieskich oczach. Miał na sobie bluzkę Skillet. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Była przecudna. Kiedy moje rozmyślenia dobiegły końca, przeniosłam wzrok na..C.... jak ona ma na imię! Mniejsza o to. Dziewczyna, ku mojemu zdziwieniu ubrana była podobnie do mnie. Czarna koszulka AC/DC do tego czarne rurki i glany. Może jednak chociaż trochę ją polubię.
Nagle z letargu wyrwał mnie dzwonek telefonu mojej mamy. Widząc po jej minie i gestykulacji wiedziałam, że coś się stało.
-Kochani, dostałam pilny telefon z pracy. Musze jechać do kliniki. - moja mam była bardzo poruszona. Tata musiał z nią jechać, a siostra nie pójdzie ze mną na koncert. Poza tym przecież samej rodzice mnie nie puszczą. Co teraz?
- Lori, nie możemy z tobą jechać, może...- nagle przerwała jej Chloe. Pamiętam jej imię. Jestem taka mądra.
-Ja jadę na koncert, więc jak chcesz to możemy razem pójść. Moi rodzice nas podwiozą. - uśmiechnęła się.
-Hm...czemu nie. -powiedziałam beznamiętnie, ale w duchu skakałam z radości.
-Więc jedziemy. - powiedział Pan Williams. Pożegnałam się z rodzicami i siostrą, po czym wsiadłam do samochodu z nowo poznaną rodziną. Może będzie fajnie, z taką myślą minęła mi podróż.

#Discover

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział II

Rozdział  II

Śniłam o koncercie Iron Maiden. Tak, jestem ich wielką fanką. Kiedy miałam już stanąć u boku mojego ulubionego wokalisty z błogiego snu wyrwała mnie moja młodsza siostra Ashley. 
-Wstawaj śpiochu, nie marnuj dnia na spanie. - zawołała melodyjnym głosem. 
Była to 11-letnia blondyneczka o niebieskich jak morze oczach. Bardzo ją kocham, jest jedną z najważniejszych dla mnie osób. Nagle p
rzed oczami staję mi obraz jej dorastającej, mnie już zapewne nie będzie kiedy doczeka swych osiemnastych urodzin. Wiem to,że będę jej strzec tam z góry. Jako anioł stróż.
- Już wstaję. - uśmiechnęłam się do niej.
- Mama powiedziała,że pójdę z nią na zakupy po nowe ubrania. Jedziesz z nami? - Przeanalizowałam za i przeciw i postanowiłam pojechać z nimi.
-Dobrze, zgadzam się.
-Jejku, jak się cieszę. Pomożesz mi wybrać jakieś ładne buty? - zapytała z przejęciem.
-Oczywiście, a teraz zmykaj muszę się przebrać, przecież nie będę chodziła w piżamie. O której idziemy?- chciałam przed wyjściem pójść na mały spacer.
Odkąd tu przyjeżdżałam, zawsze po wizycie w u lekarza, szłam się dotlenić. Rodzice zostawiali mnie na godzinkę samą, wiedzieli,że jest mi to potrzebne. Jak już mowa o rodzicach, to moja mama jest weterynarzem, a tata ma własną firmę. Zawsze wszyscy wzajemnie się wspieramy.
-Z tego co wiem to o 18:00, czyli za jakieś 6 godzin.
-Okej.- na więcej jakoś nie było mnie stać.
-Zrobisz mi warkoczyka, bo ty tak ładnie je robisz? Proszę!- jej radość i mnie się udzieliła.
-Pewnie, przynieś szczotkę i gumkę- już po dwóch minutach była z powrotem.
Po zrobieniu małej fryzury, postanowiłam się ubrać. Założyłam krótkie spodenki i do tego koszulkę z logiem Nirvany. Włosy spięłam w luźnego koka. Wychodząc z łazienki rozejrzałam się po pokoju. Musiałam w końcu zabrać się za wypakowywanie rzeczy z kartonów. Układanie zajęło mi jakieś 3 godziny.
Właściwie nie powiedziałam nic o sobie. Nazywam się Loraine Black,ale większość mówi do mnie Lori. Mam 17 lat. Moje życie jest nudnawe i monotonne, nie wliczając choroby. Spojrzałam na zegar,który wskazywał godzinę 15:00. Czas na mały spacerek.
Ubrałam martensy i wzięłam mp3. W słuchawkach rozbrzmiewały piosenki Iron Maiden. Moją głowę zaprzątało tysiące myśli. Patrząc przed siebie, zauważyłam jadący, czarny motor. Kierowca miał na sobie kask. Tworzyli wręcz jedną całość. Od zawsze interesowały mnie szybkie maszyny.
Nagle z niknął z pola mojego widzenia. Weszłam do kawiarni. Wszędzie było pełno ludzi. Kolejka strasznie duża, dlatego zrezygnowałam z kawy i poszłam do supermarketu. Moja orientacja w terenie jest znikoma, dlatego musiałam dwa razy pytać ludzi, gdzie znajduję się sklep, którego szukam. Kiedy znalazłam to co chciałam, to zaczęłam pakować do koszyka żelki, sok pomarańczowy, cole, chipsy i czekoladę z orzechami. Dla większości to niezdrowe jedzenie,ale cóż. I tak mało życia mi pozostało. Po zapłaceniu za wszystko, skierowałam się ku wyjściu. Zobaczyłam koło budynku ten sam motor, który wcześniej widziałam. Wchodząc na ganek domu, zobaczyłam na podłodze małą paczkę. Była zaadresowana do mnie.
- Dziwne, przecież nikogo tutaj nie znam. - głośno myślę, jedna z moich wad. W salonie otworzyłam pudełko, znajdował się tam mój zagubiony telefon i liścik.

'' Oddaję zgubę.
Niedługo się znowu zobaczymy.
Tajemniczy wielbiciel."



-Od kogo to może być? - wyszeptałam. Skąd on może wiedzieć, o tym co kupiłam. Nie zastanawiając się długo, wrzuciłam to wszystko do kosza, prócz mojego telefonu. Wtedy przybiegła ubrana Ashley.
-Lori, czas na zakupy- skakała z radości.
-Okej, idę. - jakoś nie miałam na to ochoty ,ale chcę spędzić z moją rodziną, jak najwięcej czasu. Nurtowało mnie jeszcze jedno pytanie.
-Gdzie jest mama?- Zapytałam, bo szczerze mówiąc nigdzie jej nie widziałam.
-Czeka na nas w samochodzie, chodźmy już.- złapała mnie za rękę i poszłyśmy w stronę auta.


Co o tym sądzicie? ^^ 

piątek, 25 grudnia 2015

Ch. Dickens - Olivier Twist.

"Olivier Twist" jest powieścią stworzoną przez Charles'a Dickensa.  To druga powieść tego angielskiego pisarza.   Ta opowieść rozpoczyna się  w żałosnej egzystencji następnie umieszczają do u przedsiębiorcy pogrzebowego, skąd ucieka i podróżuje do Londynu. Spotyka tam Artura Dodger'a, przywódcę gangu kieszonkowców.   Olivier doprowadził ich do mieszkania swojego starszego trenera karnego Fagina, był nieświadomy swoich działań niezgodnych z prawem. Powstało kilka adaptacji filmowych i telewizyjnych o Olivierze.
Moja ocena książki: 8,5/10
Koszt książki to ok. 15-20 zł.


czwartek, 24 grudnia 2015

"The horse crucfied and risen" - Aleksander Nevzorov.


Wielu jeźdźców zna nazwisko Aleksandra Nevzorova. Jest to nie tylko trener, miłośnik koni ale również dawny korespondent wojenny i historyk. Jest on twórcą periodyku "Nevzorov Haute Ecole" gdzie publikuje wyniki badań wpływu działań jeźdźców na kondycję koni oraz autorem książki "The horse crucfied and risen", co w tłumaczeniu oznacza "Koń ukrzyżowany i wskrzeszony". I właśnie o tej książce będę pisać. Już na samym początku wiemy, że autor jest przeciwnikiem jakichkolwiek tortur  nad końmi. Jest bardzo radykalny w swoich poglądach i daje to do zrozumienia  wszystkim czytelnikom. Jak sam pisze, jeśli czytelnik  w jakikolwiek sposób związany jest ze sportem jeździeckim, z dyscypliną skoków, wkkw,ujeżdżeniem, powożeniem lub jakąkolwiek dyscypliną stylu west to najlepiej dać sobie spokój i odłożyć tę książkę, bo - jak pisze autor - taka osoba i tak nic nie zrozumie. Więc jeśli już przebrniemy przez ostry wstęp, kolejne dwa rozdziały są równie przytłaczające.   Jest to historia znęcania się nad końmi i katalog narzędzi tortur, "żelastwa" do znęcania się nad końmi.Opisy tortur są przedstawione bardzo obrazowo.  W trzecim rozdziale autor opisuje swoje pierwsze spotkanie z nowym, młodym 4-letnim ogierem. Trudno nie zgodzić się z tezą, że ludzie od wieków katują konie, sprawiają im niewyobrażalne wręcz cierpienia. Wiem, że ludzie często gdy czegoś nie rozumieją, nie znają, są bardziej skłonni do krytykowania i kwestionowania nowatorskich metod. Wiem, że jest przynajmniej jeden człowiek, który pracuje z koniem bez żadnych lin, kantarów, round pen’ów. Jedynym ograniczeniem jest ściana hali. Więc co można myśleć o Aleksandrze N.? 
~
~~~~~~
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego roku? :)
#Discover


środa, 23 grudnia 2015

Top 5 2015.

Top 5 - Czyli najlepsze książki 2015-tego roku.
I miejsce w tym rankingu zajmuje książka "Wodny nóż" Paolo Bacigalupi.
Autor w tej książce opisuje przyszłość, w której nastąpią zmiany klimatu - susza.
W książce akcja rozgrywa się w Ameryce. Dwie metropolię walczą ze sobą - Phoenix i Las Vegas. Ta druga posiada wodne noże, które zmuszają odpowiednich ludzi do praw czerpania wody. Odkryte zostaje nowe źródło i właśnie wtedy zaczyna się groźna walka. W tej książce również  spodobali mi się bohaterowi, którzy w większości mają tragiczne wspomnienia. Pomimo to sądzę iż wątek główny mógłby być bardziej dopracowany.
Moja ocena książki: 8,5/10
Koszt książki: Ok. 30-40 zł.
II miejsce zajmuje książka "Dygot" Jakuba Małeckiego.
"Dygot" to książka przepełniona rodzinnymi tajemnicami i sekretami/
Rodzina ta jest szalona, a więzi w niej piękne i niezmienne.                                                           
W książce postacie mają wyrzuty sumienia, nienawiść ale większość uwalnia się od "dygotu" życia.
Moja ocena książki : 7,0
Cena książki : Ok. 30-35 zł.
III miejsce zajmuje książka "Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?" Chris Taylor.
"Encyklopedia", "biblia" gwiezdnych wojen. Informacje, zdjęcia, cytaty. Książka ogólnie mi się nie podobała i według mnie nie powinna znaleźć się na tej liście. Może to tylko dlatego iż nie znoszę  gwiezdnych wojen?
Moja ocena: 3,5
Cena książki: Ok. 35 - 40 zł.
IV miejsce zajmuje książka "Niebiańskie pastwiska" Paweł Majka.

Jest to kolejna książka science fiction. Gdy czytałam tę książkę nasunęło mi się od razu pytanie: "Czym tak naprawdę jest bóg?". W przyszłości kończy się wojna (Czyżby III wojna światowa...?) świat trzeba zbudować od nowa, na nowych zasadach, frakcje zaczynają walkę. A najdziwniejsze jest to iż dotyczy ona pozagrobowego życia. Co mogę o niej jeszcze napisać? Mogłabym się o niej rozpisywać na strony, ponieważ jest to powieść wielowątkowa a w niej są "wplątane" różne postacie.
Moja ocena książki: 9,5
Cena książki: 40 - 50 zł.
V miejsce zdobyła książka "Swetland" Michael Crummey.
Ehm... to historia miłości człowieka do ziemi, na której się urodził.
Ocena: ?
Koszt: ?


wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział I

Pierwszym postem będzie opowiadanie.
Jego tytułem będzie "Lorelei" tak jak tytuł wiersza, który mi się podoba.
Będzie ono opowiadało o chorej dziewczynie... sami zobaczycie :)
                                                  Rozdział I
Nie zdawałam sobie sprawy, że w jednej minucie moje życie legnie w gruzach. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety nie tej dobrej, dzięki której wszystko będzie dobrze. Biegnę w stronę parku. Słone łzy spływają mi po policzkach, jeszcze na domiar złego rozmazał mi się makijaż. Wyglądam jak wrak człowieka i właśnie tak się czuję. Usiadłam na pobliskiej ławce. Nie zaszczyciłam przechodniów spojrzeniem. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Przepraszam, to miejsce jest zajęte. - starałam się grzecznie powiedzieć, że chcę zostać sama.
-Hmm... z tego co widzę to raczej na nikogo nie czekasz. Gdyby tak było to byś nie płakała. -usłyszałam męski, głęboki głos.
Spojrzałam na mojego rozmówcę. Wysoki brunet, tak bynajmniej mi się wydawało. O czarnych jak noc oczach. Może w innej sytuacji bym się zachwyciła, że tak przystojny mężczyzna na mnie zwrócił uwagę. Jednak teraz miałam poważniejsze problemy na głowie.
-Może chcesz powiedzieć co leży ci na sercu? -powiedział, kiedy po dłuższej chwili nie uzyskał ode mnie odpowiedzi.
-Nie, nawet Ciebie nie znam. - rzuciłam lekko już poddenerwowana.
-Wiesz, czasami lepiej zwierzyć się komuś kogo w ogóle nie znasz. - Ten jego spokojny ton zaczynał mnie uspokajać. Chłopak, którego imienia nie znam mógł mieć rację, ale jestem zbyt zamknięta w sobie. Nie umiem się przed nikim otworzyć.
-Miło z twojej strony, ale nie skorzystam.
Wstałam i zaczęłam się kierować w stronę domu. Całą drogę rozmyślałam, o tym co będzie dalej. Mieszkam w domku jednorodzinnym z rodzicami i młodszą siostrą. Wchodząc na ganek chciałam wyjąć z przedniej kieszeni spodni telefon. Okazało się, że go tam nie ma.
-Super, kolejny telefon, który zgubiłam. - wyszeptałam.
Włożyłam wcześniej wyjęte klucze do zamka i otworzyłam drzwi. Po domu walały się jeszcze nierozpakowane kartony. Wczoraj przeprowadziliśmy się z Los Angeles. Zostawiłam za sobą wszystko, ale niestety jest jeszcze coś. Miesiąc temu dowiedziałam się, że mam białaczkę. Leczyli mnie tutaj, bo znajduje się w tej miejscowości najlepszy szpital w kraju. Jednak dojazdy zbyt dużo czasu nam zajmowały, dlatego rodzice postanowili się tu przeprowadzić. Odbierając dzisiejsze wyniki, dowiedziałam się, że jest gorzej. Poszłam na górę do mojego pokoju. Był dosyć spory. Wiem jednak, że muszę go pomalować. Nagle z dołu usłyszałam głos mojej mamy, wołającej mnie, abym do niej zeszła.
-Hej - rzuciłam wchodząc do kuchni.
-Skarbie, jak się czujesz? - powiedziała zmartwionym głosem.
-Już lepiej. - nie chciałam jej bardziej martwić. Wystarczy, że wie o mojej chorobie.
-Cieszę się. - uśmiechnęła się pokazując szereg zębów.
-Mamo, zmęczona jestem, dlatego pójdę się położyć.
Udałam się do łazienki, tam weszłam pod prysznic. Chciało mi się dalej płakać,
ale muszę być silna...

Co o nim sądzicie?
Według mnie jest Ok...
#Yourself

Hej.


Jakim były blog bez postu powitalnego?
Zacznijmy od tego, że nazywam się i mam 13 lat.
Nie mogę jednoznacznie określić swojego charakteru, bo tak naprawdę nikt do końca siebie nie zna i trudno jest się oceniać.
Moją zaletą przede wszystkim jest punktualność, co bardzo ułatwia mi życie.
Staram się również być uczynna, pomagać innym.
Jestem konsekwentna i uparta w dążeniu do celu.
Pomimo tego jestem niesłowną egoistką, która łatwo nudzi się ludźmi.
Moim zainteresowaniem jest pisarstwo.
Kocham pisać własne opowiadania i "książki", mogę wtedy zatracić się w tym bajkowym świecie.
Opowiadać historię, które nigdy się nie wydarzą.
Sądzę,  że tylko wtedy gdy coś opiszemy przedstawimy to w całym majestacie
Z pisarzy najbardziej lubię Marię Rodziewiczównę i jej piękną książkę "Byli i będą".
Podziwiam również Jana Kochanowskiego i twórców z epoki baroku.