k

gry online

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział II

Rozdział  II

Śniłam o koncercie Iron Maiden. Tak, jestem ich wielką fanką. Kiedy miałam już stanąć u boku mojego ulubionego wokalisty z błogiego snu wyrwała mnie moja młodsza siostra Ashley. 
-Wstawaj śpiochu, nie marnuj dnia na spanie. - zawołała melodyjnym głosem. 
Była to 11-letnia blondyneczka o niebieskich jak morze oczach. Bardzo ją kocham, jest jedną z najważniejszych dla mnie osób. Nagle p
rzed oczami staję mi obraz jej dorastającej, mnie już zapewne nie będzie kiedy doczeka swych osiemnastych urodzin. Wiem to,że będę jej strzec tam z góry. Jako anioł stróż.
- Już wstaję. - uśmiechnęłam się do niej.
- Mama powiedziała,że pójdę z nią na zakupy po nowe ubrania. Jedziesz z nami? - Przeanalizowałam za i przeciw i postanowiłam pojechać z nimi.
-Dobrze, zgadzam się.
-Jejku, jak się cieszę. Pomożesz mi wybrać jakieś ładne buty? - zapytała z przejęciem.
-Oczywiście, a teraz zmykaj muszę się przebrać, przecież nie będę chodziła w piżamie. O której idziemy?- chciałam przed wyjściem pójść na mały spacer.
Odkąd tu przyjeżdżałam, zawsze po wizycie w u lekarza, szłam się dotlenić. Rodzice zostawiali mnie na godzinkę samą, wiedzieli,że jest mi to potrzebne. Jak już mowa o rodzicach, to moja mama jest weterynarzem, a tata ma własną firmę. Zawsze wszyscy wzajemnie się wspieramy.
-Z tego co wiem to o 18:00, czyli za jakieś 6 godzin.
-Okej.- na więcej jakoś nie było mnie stać.
-Zrobisz mi warkoczyka, bo ty tak ładnie je robisz? Proszę!- jej radość i mnie się udzieliła.
-Pewnie, przynieś szczotkę i gumkę- już po dwóch minutach była z powrotem.
Po zrobieniu małej fryzury, postanowiłam się ubrać. Założyłam krótkie spodenki i do tego koszulkę z logiem Nirvany. Włosy spięłam w luźnego koka. Wychodząc z łazienki rozejrzałam się po pokoju. Musiałam w końcu zabrać się za wypakowywanie rzeczy z kartonów. Układanie zajęło mi jakieś 3 godziny.
Właściwie nie powiedziałam nic o sobie. Nazywam się Loraine Black,ale większość mówi do mnie Lori. Mam 17 lat. Moje życie jest nudnawe i monotonne, nie wliczając choroby. Spojrzałam na zegar,który wskazywał godzinę 15:00. Czas na mały spacerek.
Ubrałam martensy i wzięłam mp3. W słuchawkach rozbrzmiewały piosenki Iron Maiden. Moją głowę zaprzątało tysiące myśli. Patrząc przed siebie, zauważyłam jadący, czarny motor. Kierowca miał na sobie kask. Tworzyli wręcz jedną całość. Od zawsze interesowały mnie szybkie maszyny.
Nagle z niknął z pola mojego widzenia. Weszłam do kawiarni. Wszędzie było pełno ludzi. Kolejka strasznie duża, dlatego zrezygnowałam z kawy i poszłam do supermarketu. Moja orientacja w terenie jest znikoma, dlatego musiałam dwa razy pytać ludzi, gdzie znajduję się sklep, którego szukam. Kiedy znalazłam to co chciałam, to zaczęłam pakować do koszyka żelki, sok pomarańczowy, cole, chipsy i czekoladę z orzechami. Dla większości to niezdrowe jedzenie,ale cóż. I tak mało życia mi pozostało. Po zapłaceniu za wszystko, skierowałam się ku wyjściu. Zobaczyłam koło budynku ten sam motor, który wcześniej widziałam. Wchodząc na ganek domu, zobaczyłam na podłodze małą paczkę. Była zaadresowana do mnie.
- Dziwne, przecież nikogo tutaj nie znam. - głośno myślę, jedna z moich wad. W salonie otworzyłam pudełko, znajdował się tam mój zagubiony telefon i liścik.

'' Oddaję zgubę.
Niedługo się znowu zobaczymy.
Tajemniczy wielbiciel."



-Od kogo to może być? - wyszeptałam. Skąd on może wiedzieć, o tym co kupiłam. Nie zastanawiając się długo, wrzuciłam to wszystko do kosza, prócz mojego telefonu. Wtedy przybiegła ubrana Ashley.
-Lori, czas na zakupy- skakała z radości.
-Okej, idę. - jakoś nie miałam na to ochoty ,ale chcę spędzić z moją rodziną, jak najwięcej czasu. Nurtowało mnie jeszcze jedno pytanie.
-Gdzie jest mama?- Zapytałam, bo szczerze mówiąc nigdzie jej nie widziałam.
-Czeka na nas w samochodzie, chodźmy już.- złapała mnie za rękę i poszłyśmy w stronę auta.


Co o tym sądzicie? ^^ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz